Kadłubek
Wydaje mi się że osoba zdrowa nigdy nie zrozumie "kadłubka". To nie jest tak prosto to ogranąć, wstawanie na czas, zmierzenie cukru, zrobienie odpowiedniej dawki a wiec i trzeba przeliczyć, jedzenie na czas, znowu cukier, żarło, cukier insu, zarcie, cukier, zarcie, cukier, insu, żarcie, cukier, insu. Przeliczanie, ważenie. Nie daj Bóg infekcja kontuzja i wszystko zaczyna się pierdolić. Dawki które na codzien były dobre nie są już odpowiednie i kombinować trzeba jak koń pod górkę. Do czasu mam siłę ogarniać, później się zapomina i wszystko zaczyna się walić. Po prostu nie mam siły, czy to tak trudno pojąć? Wiadomo są gorsze dni i lepsze. Wyjazdy, nawet głupie wyjście z domu powoduje stresa. Społeczeństwo nie jest aż tak doinformowane.
Przypomniała mi się sytuacja gdzie musiałem wyjechać do innego miasta, w drodzę musiałem zrobić insu. Reakcja ludzi na iniekcji, bezcenna. Gapili się jak bym jakimś ćpunem był. Pogardę widziałem z ich oczu. Komentarze były tylko między sobą. Zapewne gdyby to było możliwe uciekli by z krzykiem bo mogę być czymś zarażony.
A motywacja? w chwili obecnej można by powiedzieć że żadna. Po co? Komu? Dla kogo? W życiu pewna jest tylko śmierć, przed tym nikt nie ucieknie. A odmawianie sobie przyjemności by przedłużyć życie? Kto o tym myśli? Palenie skraca życie, alkohol, narkotyki, cholesterol, konserwanty prawie wszystko.
Lepiej krótko i wygodnie niż niewygodnie i dlugo...