Gdybym wiedział wtedy, że istniałaś -...
"Niby wszystko gra i niby o to chodzi"
A jednak nie do końca. Wczoraj widziałem się z Władkiem. Porozmawialiśmy, jest ok. To jego decyzja że chce nadal być z Ciotką, mi nic do tego. A najlepsze jest to że mimo całej naszej kłótni z przed tyg jest wszystko w porządku. Ot tak, jak gdyby nigdy nic. Cieszy mnie to, bo wiem że mogę porozmawiać, wyżalić się, poradzić. Jest kilka spraw ktore chodzą mi po głowie ale nie pytam "dlaczego?" Bo po co? Jest dobrze i nie trza psuć.
Miałem pisać wczoraj ale jakoś tak wyszło że nie miałem siły. Ah i nasz morświn, mam nadzieje że nie ostatni. Był jakiś inny. Nie! Nie mam pretensji bo przecież sytuacja diametralnie się zmieniła i tak cieszę się że był ;)
No i ostatnie wydarzenia z weekendu. Nadal zastanawiam się co mam robić bo przecież w jakiś sposób postępuje wbrew siebie. Fakt, nikt nie jest idealny. Mi dużooo brakuje. Ale jednak chciałbym być fair wobec Marysi. Czy mi zależy? Zależy ale w tym momencie mam jakiś punkt odniesienia bo jak leżeliśmy z "Roksaną" (kurwa, dlaczego Roksana?) mimo że nic szczególnego miedzy nami nigdy nie było potrafiła zachować się jak kobieta wtulić jak w faceta i było miło. Z Marysią jak narazie tak nie jest. Jest trochę obojętna, nie wiem może nie chce się tak angażować żeby później nie cierpieć. Nie mam pojęcia. Potrafi zjebać, odmówić, zwrócić uwagę ale nie potrafi odpowiednio się zachować? Wydaje mi sie że to nie jest to... Pożyjemy zobaczymy.
Do pełni szczęścia musiałbym wybrać się do diabetologa. Ale jakoś brak mi motywacji. Jest ok, nawet bardzo ok ale przydało by się pojechać od czasu do czasu. Zlazłem z dawek, z żarcia cukier ok (nie mogę narzekać).
Kupa roboty, kupa nauki, kupa długów ;] damy radę.
Dodaj komentarz